Pamięć o tych, którzy już odeszli
Przy okazji czasu w jakim teraz jesteśmy Kochani, podzielę się z Wami czymś z mojego.
Kiedyś bardzo nie lubiłam chodzić na cmentarze.
Czułam ogromne przygnębienie, niepokój, lęk i strach.
Z każdym kolejnym krokiem jaki stawiałam, żeby zbliżyć się do grobu któregoś z bliskich, czułam jakbym schodziła kolejny metr pod wodę a ogromna siła ciśnienia ( dosłownie i w przenośni ) miażdżyła mnie od zewnątrz w poczuciu ogromnego bólu, wynikającego z niewyobrażalnego poczucia bezsensu życia ( Bo przecież i tak się skończy )
Dzisiaj wiem, że wcale nie chodziło o cmentarz jako o miejsce, tylko o to, że trudno było mi się zbliżyć do bliskich, którzy już przeszli na drugą stronę.
Trudno było mi na nich patrzeć i ich widzieć.
Miałam jakiś taki irracjonalny lęk, że jak zbliżę się do nich za bardzo, to szybciej do nich dołączę .... ( ciągnęło mnie tam )
Dzisiaj jest już inaczej. Jest tak, że im bliżej Nich jestem, tym bardziej trzymam się życia.
I trzymam się go z większą lekkością, radością, szacunkiem i wdzięcznością, że jeszcze mogę ....
Kiedy 12 lat temu, dusza Sławka ( ojca naszych dzieci )
" postanowiła powrócić do domu ", ja nagle musiałam stanąć w większej sile, do większej odpowiedzialności za siebie i za nasze dzieci musiałam stanąć. I stanowczą decyzję musiałam podjąć o pozostaniu.
Nie mogłam już dłużej być pomiędzy ...
Nie będę opisywać jak było między nami, kiedy Sławek jeszcze żył - bo teraz, z perspektywy wiem, że wszystko było piękne i właściwe.
A trudne rzeczy jakie się zadziały między nami, w dobrym później zapracowały.
Za wszystko jestem bardzo wdzięczna co między nami było a szczególnie za miłość, z której mamy dwójkę naszych wspaniałych dzieci.
Nie było by ich, gdyby los nie sprawił, że nasze drogi na jakiś czas połączyły się w jedną.
To największy dar, łaska i sukces jaki razem mamy.
To takie niesamowite, że dane nam było przekazać dalej życie, które my otrzymaliśmy od naszych rodziców a oni od swoich a dziadkowie od pradziadków i tak dalej ....
Dzięki naszemu spotkaniu, doświadczyliśmy cudu bycia rodzicami.
Jestem za to ogromnie wdzięczna.
Kiedy patrzę na nasze dzieci, widzę w nich też część ich ojca i szanuję w nich tę część i kocham nieskończenie.
Dzięki temu one mogą być kompletne, mogą być całością, niczego im w sobie nie brakuje.
A miłość, siła i wsparcie jakie do nich od niego nadal płynie, nie są niczym przyblokowane.
W czystości to płynie.
A dzieci dzięki temu mogą być przy sobie, w sile, w spokoju i w sukcesach.
I nadal mają oboje rodziców, tyle tylko, że mnie mają w fizycznym a tatę w duchowym.
Jest taka przestrzeń, w której możemy w każdej chwili spotkać się z tymi, którzy są już po drugiej stronie. Ta przestrzeń znajduje się w sercu każdego z nas. Tu nie ma ograniczeń, nie ma barier.
Tu wszystko jest możliwe.
W przestrzeni serca, wszyscy jesteśmy połączeni a między życiem i śmiercią nie ma granicy.
Jest to miejsce bardzo subtelne, nienamacalne i nieuchwytne a jednak dzięki miłości, dzięki szacunkowi i dzięki przyjęciu ich takimi jakimi byli - możemy poczuć ich istnienie nadal i połączenie w dobrym miedzy sobą ....
Kiedy ja tu czasem zaglądam, spotykam się z tymi, których miałam szczęście znać.
To dziadkowie od strony mamy, babcia od strony taty.
Tata mojego taty odszedł wiele lat przed moim pojawieniem się na tym świecie. Nie znałam go fizyczne a w tej przestrzeni mogę spotkać tego dziadka również i powiedzieć mu, że go widzę, że ma szczególne miejsce w moim sercu. Podziękować za to, że od niego również, poprzez mojego tatę popłynęło do mnie życie i że mogłam przekazać je dalej. Że go kocham, że jestem jedną z jego wnuczek a on jest moim dziadkiem.
W podobny sposób spotykam się z pradziadkami, wujkami, ciociami i czuję ogromną więź ( i nie szkodzi, że za życia ona taka nie była ) i siłę czuję i wsparcie.
Kiedy patrzę na nich bez oceny, bez mieszania się w to jakie mieli losy, kiedy nie zadaję pytań i nie mam żalu .... wtedy płynie czysta miłość i jest tak pięknie lekko ....
Widzę dzieci, które żyły tylko przez króciutką chwilę pod sercami swoich matek i te, które odeszły niedługo po urodzeniu.
Dziś mam na to zgodę, każde z nich przeżyło swoje życie od początku do końca. Nie mnie oceniać, że któreś z nich żyło za krótko - taka ocena przychodzi z umysłu a czas jest pojęciem względnym.
Dla duszy nie ma to znaczenia.
Natomiast znaczenie ma każde istnienie, każda duszyczka i każda dusza zrobiła coś nieocenionego tym że się pojawiła.
Wszystkie istnienia były i są ważne i wyjątkowe.
Każde coś wnosi dla kolejnego.
Przy takim spotkaniu, w tej subtelnej przestrzeni, można zobaczyć, że Ci którzy mieli ciężkie losy, wzięli na siebie coś, czego później ktoś inny nie musiał.
Że odchodząc zrobili miejsce ....
Wszystko było i jest właściwe. I chociaż na poziomie umysłu trudno to ogarnąć, to na poziomie duszy, wszystko się dzieje w wielkiej miłości.
Dzisiaj chętnie odwiedzam bliskich na cmentarzach i nie czuję już przytłoczenia tylko wdzięczność i radość, że jeszcze mogę tu być i robić dobre rzeczy w moim życiu na pamiątkę tych, od których ono do mnie popłynęło i na pamiątkę tych, z którymi dane mi było dzielić część tej ziemskiej drogi.
Ale robię to w ciszy i wtedy kiedy poczuje.
Kłaniam się nisko przed wszystkimi którzy wrócili już do domu .... z szacunkiem, wdzięcznością, w podzięce i z miłością....
Do zobaczenia gdzieś w drodze
Małgorzata Cywińska
( 2022.10.31 )